Kawerna - fantastyka, książki fantastyczne, fantasy
MEDIA
Kategorie: Komiksy

Podwodny spawacz – Jeff Lemire

Oto komiks, na którego warto było czekać i z pewnością warto czytać, ponieważ wgłębianie się w jego treść i strukturę to próba zrozumienia samego siebie poprzez liczne, nie zawsze proste alegorie. Lemire biegle potrafi łączyć rzeczy przyziemne z rzeczami fantastycznymi, a przy tym opowiada o tym w taki sposób, że o trzeciej nad ranem nie można odłożyć tej historii na potem.

Jack Joseph to niepotrafiący żyć w społeczeństwie mężczyzna, który wraz z żoną spodziewa się syna. Ukrywa przed sobą swe obawy i niezabliźnione rany z przeszłości, dlatego też najłatwiejszym rozwiązaniem na radzenie sobie z nimi jest praca w głębinach, gdzie czuje się jak ryba w wodzie. Ale pewnego razu następuje zwrot racji w podwodnym spawaniu, odkrywa artefakt z minionych dni, który zburzy fortecę komfortu, zmusi go do rozliczenia się z tym, co odeszło, oraz sprawi, że wreszcie będzie w stanie stawić czoła nowej roli.

Jest w komiksie Lemire’a taka scena, kluczowa w całej opowieści, kiedy protagonista postanawia – mimo przeciwwskazań – ponownie zanurkować, aby jeszcze raz spojrzeć na wspomniany artefakt. Nie trudno się domyślić, że to nie takie zwyczajne nurkowanie – widzę tu wręcz freudowskie „zanurzenie” się w podświadomości bohatera, ów przedmiot budzi w nim swoisty niepokój, ale jednocześnie jest również kluczem do wnętrza postaci, gdzie skrywają się najmroczniejsze lęki, traumy i wspomnienia, które przez lata drzemały na wpół uśpione, a w tym momencie zostają zbudzone. To chwila największej próby dla Jacka – musi przepracować tęsknotę, stawić czoła świadomości, że to, co silnie kocha już nigdy nie powróci, że to po trosze czcza inklinacja. Finałem tego zdarzenia jest akceptacja aktualnego status quo.

W Jacku zawarto także kompleks Piotrusia Pana, (nieuświadomiony) paniczny strach przed dorośnięciem i odpowiedzialnością. Bohater wciąż przed czymś ucieka, choć sam do końca nie wie przed czym, stoi na granicy między nieprzepracowaną przeszłością i obawą przed niepodołaniem wyzwaniom przyszłości – w efekcie czego stara się odsunąć od siebie zewnętrzny świat i zamyka się hermetycznym kosmosie oceanicznej otchłani, ponieważ tylko tam znajduje swoje „ja”, właściwie tak mu się wydaje, naprawdę zaś jest to dla niego namiastka utraconego ojca. Zachowuje się tak, ponieważ wyłącznie takie wzorce rozumie, innych nie było dane mu poznać, odkryć i w sobie zaszczepić. Ponadto nurkowanie to dlań remedium na ból małego chłopca nadal czekającego na powrót rodziciela.

Jeff Lemire, autor scenariusza i ilustracji, osiągnął w „Podwodnym spawaczu” syntezę dwóch narracji – oniryczny styl kapie z pomysłu, konceptu rozlokowania scen oraz dialogów (nierzadko smętnych), ale dopiero w połączeniu z rysunkami emocje, sentymentalny nastrój, swego rodzaju niepewności i przytłoczenie atakują czytelnika z pełną intensywnością. To się po prostu czuje, tym się przesyca, to gra na strunach duszy, wybucha możliwymi interpretacjami… i to niewątpliwie cecha prawdziwych artystów.

Takie komiksy są nam potrzebne. Pozwalają co prawda zaznać odrobiny relaksu, ale przede wszystkim zastanowić się nad treścią i samym sobą, nad tym, co siedzi głęboko w nas i czy na pewno wychodzi nam na dobre, gdy odsuwamy od siebie traumy i niezagojone rany. Być może warto przepracować je teraz i zaakceptować je zanim staną się na tyle przerażające, że ich wspomnienie będzie rodzić jeszcze większe cierpienie. Niech „Podwodny spawacz” nie będzie wyłącznie solidną historią, lecz i przestrogą.