Kawerna - fantastyka, książki fantastyczne, fantasy
MEDIA
Kategorie: Książka

Jacek Dukaj – Lód (recenzja)

Monumentalna powieść i bodaj opus vitae Jacka Dukaja została właśnie wznowiona przez Wydawnictwo Literackie w trzech kawałkach. Jednak to nie wyłącznie reedycja wielokrotnie nagradzanego oraz wpisanego do kanonu utworu, ponieważ trzytomowy „Lód” otwiera serię ambitnych dzieł fantastycznych sensu largo, i niewątpliwie jest to godne rozpoczęcie owej kolekcji – „Światów Równoległych”.

Dukaj wcale często podchodzi do podejmowanych w swej twórczości zagadnień z właściwą sobie erudycją, sprawiając, że autorskie utwory nabierają charaktery czegoś, co moglibyśmy określić mianem „powieści filozoficzno-naukowej”. Pisarz częstokroć nie tylko buduje światy przedstawione na faktach, ale również zapędza się – w roli demiurga literackiego – w błonia historiozofii. Obszerny „Lód” jest tego świetnym przykładem, prozaik wewnątrz nie szczędzi od filozoficznych rozważań, acz dba też o zachowanie autentyzmu historycznego, naturalnie do pewnego momentu, w którym wkracza „co by było gdyby?”, posiłkowane przez pełnokrwiste elementy hard science fiction.

30 czerwca 1908 na Syberii, podług historii, przytrafiła się katastrofa tunguska, jednak do dziś wokół owego zdarzenia krąży wiele niejasności – i właśnie to zajście staje się punktem zaczepienia powieści Dukaja. Według dziejów świata przedstawionego w Ziemię wówczas uderzył meteoroid, zbudowany z tajemniczej, mającej niezwykłe właściwości materii, nazywanej tungetytem. Minerał ów ma niezwykle ciekawą tendencję do „niszczenia” ciepła, słowem, do obniżenia temperatury, aczkolwiek wymagane są do tego pokłady energii, wytwarzanej m.in. przy uderzeniach w tę substancję. Dlatego uderzenie w glob sprawiło, że ogromne połacie planety zostały oblodzone. Notabene, wytworzyły się wówczas „ruchome lody”, tzw. lute, które przemieściły się tuż po katastrofie, mrożąc odległe zakątki Ziemi. Gdy jesteśmy w owej sferze, warto jeszcze wspomnieć o anomaliach, jak: primo, „ćwiatło”, będące przeciwieństwem światła (nie mylić z mrokiem, kiedy w pobliżu nie ma źródła światła – ognia, promieni słonecznych etc.), choć spotkać je można jedynie w pewnych warunkach; secundo, nie można zapomnieć o czymś, co da się ująć słowami „cudowne uzdrowienie”, bowiem na obszarze oddziaływania tytułowego Lodu nikt poważnie nie choruje. Tak właśnie – w pigułce – jawi się kompozycja scenerii świata przedstawionego.

W takich realiach, szesnaście lat po wydarzeniu na Syberii, w skutej lodem i pod okupacją Warszawie, niejaki Benedykt Gierosławski zgadza się wypełnić zadanie powierzone mu przez Ministerjum Zimy. Młody mężczyzna ma udać się na Syberię, aby odnaleźć zaginionego przed laty ojca, Filipa, zwanego Ojcem Mrozem, ze względu na rzekomą umiejętność komunikowania się z Lodem i lutymi.

Świat się zmienił, Lód go skuł – zatrzymując nie tylko biegi cieków namacalnych, ale również rzekę dziejów. Oczy całego świata zwróciły się w stronę Syberii, wysyłając tam rzeszę odkrywców, poszukiwaczy bogactw i przemysłowców, w efekcie czego Imperium Rosyjskie stało się centrum świata naukowego. I tu zaczynają się cechy historii alternatywnej, nie dochodzi do I Wojny Światowej, Józef Piłsudzki starzeje się z marzeniami o suwerennej Polsce, a carska rodzina póki co ma się dobrze.

Dukajowi nie można odmówić fantazji i pomysłowości, które sukcesywnie wplata do świata przedstawionego oraz intrygi. Elementem wyróżniającym „Lód” spośród spectrum opowieści science fiction jest sceneria, modus operandi Lodu i jego pochodnych oraz sama esencja owego zjawiska, ale także wielkie pokłady filozofii, szczególnie historycznej, politycznej i ontologicznej. Pisarz nierzadko zapuszcza się w dziedziny metafizyczne i mistyczne, mimo że książka generalnie ma charakter science. Wyraźne są tu też wpływy tradycji literackiej, czego znamienitym dowodem jest choćby topos homo viator, zajmujący w powieści jedną trzecią miejsca; dodatkowo sam konstrukt fabularny wlicza utwór do odmiany bildungsroman – stawiającej przede wszystkim na kształtowanie się, ewolucję oraz czynniki wpływające na przemianę charakteru protagonisty.

Jeżeli chodzi o kreację bohaterów to trzeba przyznać, że Dukaj radzi sobie w większości przypadków nie najgorzej, wcale często wplatając do intrygi ikoniczne postacie historii powszechnej oraz polskiej. Na kartach powieści tak więc można spotkać – wspomnianego już – Józefa Piłsudzkiego, Nikolę Teslę czy Grigorija Rasputina, których rysach psychologiczne opierają się na autentycznych portretach, acz ich losy potoczyły się w pewnym momencie zupełnie inaczej. Jednak nie brak także sylwetek fikcyjnych – Jelena Muklanowiczówna czy Benedykt Gierosławski – a i w tej materii Dukaj zadbał o ich rysunki, dzięki czemu są to barwne, złożone postacie. Niemniej wracając do typu powieści, najważniejszy jest tu jeden, główny bohater – a zarazem narrator. Narrator bardzo specyficzny, ponieważ bezosobowy… Nader dziwne założenie, ale odwołuje się ono do psychiki młodego Gierosławskiego, który postanowił – a raczej zaczął wierzyć, że właściwie nie istnieje – dlatego narracja z jego perspektywy wygląda następująco: „się jest, się idzie, się pije, się myje, się podróżuje”. Przez taką kompozycję czytelnik nastawiony na szybką, niezobowiązującą rozrywkę, w której do bohatera odczuwa się sympatię już po pierwszych stronach, może nieco się zawieść. Benedykt to twardy orzech do zgryzienia i nawet przez kilkaset stron obcowanie z nim, nie należy do przesadnie miłego zajęcia (nie chodzi tu oczywiście o poznawanie fabuły), ale to – zgodnie z credo konwencji bildungsroman – nie trwa wiecznie. Nasz protagonista formuje się i zaczyna dostrzegać pewne kwestie w zupełnie innym świetle, co owocuje intrygującymi doświadczeniami dla odbiorcy go obserwującego. Jednak w efekcie finalnym taka kreacja wypada nad wyraz wyśmienicie, zwłaszcza przy połączeniu plastyki języka, serwowanego przez autora.

Warsztat – na tej płaszczyźnie – pokazuje czytelnikom, że pióro Dukaja, choć na pierwszy rzut oka pozornie ciężkie, w istocie takie nie jest. Obszerność „Lodu” oraz fakt, iż jest to historia alternatywna z paroma elementami hard science fiction z pewnością niejednego czytelnika odepchnęła. Jednak pierwsze wrażenie częstokroć bywa mylne, za przykład może być wzięta właśnie owa powieść – owszem, na kartach powieści nie brak neologizmów czy światłych pojęć, lecz Dukaj nieprzesadnie operuje naukową terminowością, skupiając się raczej na stylizowaniu języka à la przedwojenna polszczyzna; i poza tym trudno doszukiwać się tu „cięższego” dla szarego zjadacza słów zasobu wyrazów. W moim odczuciu, utwór jest napisany lekko, przystępnie, bez przesytu naukowej terminologii, a to, że raz czy drugi zdarzy się jakiś słowotwórczy kwiat w ogóle nie przeszkadza, wręcz przeciwnie, podobnie zresztą jest ze imitacją języka.

Książka, mimo że czyta się ją szybko, być może nie przypadnie do gustu łowcom wartkiej akcji, awantur i wysokoobrotowych przygód. Tempo powieści zalicza się raczej do tych nieprzesadnie pośpiesznych, w których szybkość narracji równa jest skuwanej lodem rzece. Tu jednak liczą się informacje, bo autor poniekąd łamie zasady fizyki naszego świata, po czym wrzuca doń odbiorcę – w nieznane, gdzie od czasu do czasu podrzuca mu koła ratunkowe charakterystyk na temat tego, co jest i co się wokół dzieje, czytelnik z kolei chłonie owe wieść niby gąbka – i to sprawia prawdziwą, nieopisaną przyjemność.

„Lód” to wyzwanie dla czytelnika, ale nie aż tak trudna do przebrnięcia próba. Powieść urzeka światem przedstawionym i zaciekawia intrygą, stanowi niezwykle złożone, zróżnicowane i barwne dzieło, pełne refleksji bohatera, hipotez autora i dociekania pewnych zjawisk; w którym rozmach opisów niemal nie ma granic (w melioratywnym tego sformułowania znaczeniu), a poruszane tematy pozwalają czytelnikowi nie tylko poszerzyć horyzonty, ale również nauczyć go zadawać pytania z zacięciem filozoficznym. Summa summarum, wbrew licznym opiniom, wcale nie taka siermiężna pozycja, zaś wolne tempo akcji rekompensowane jest ogromem introspekcji i opisów, które wychodzą całości in plusoraz sprawiają, że odbiorca wprost nie może się od tytułu oderwać.

PS. Nowe wydanie powieści w trzech kawałkach to natomiast ukłon w stronę sympatyków czytania mobilnego, poręcznego oraz przykład bardzo dobrze wydanego dzieła, a przy tym wartego swej atrakcyjnej ceny. A to dopiero początek, przed nami jeszcze trzydzieści kolejnych tomów serii i całe mnóstwo niezwykłych historii.