Kawerna - fantastyka, książki fantastyczne, fantasy
MEDIA
Kategorie: Książka

Jacek Komuda – Diabeł Łańcucki (recenzja)

Zachwycamy się monumentalnymi, zagranicznymi powieściami lowfantasy, w których akcja goni na łeb na szyję, tło sztafażowe robi olśniewające wrażenie, postaci epatują tysiącem różnorodnych barw, a ich wyczyny są wręcz nieprawdopodobne, zwłaszcza przy takiej kulminacji. Jednak i w tym przypadku powiedzenie „cudze chwalicie, swojego nie znacie” jest bardzo trafne, zwłaszcza gdy podciągniemy pod to powieść awanturniczą w nowożytnych realiach, która ostatnimi czasy nie jest specjalnie popularna wśród pisarzy. Na szczęście na polskiej arenie jest jeszcze ktoś taki, jak Jacek Komuda, który wie, że czytelnicze serce potrzebuje czasem polania iście sarmackim miodem – a tym z pewnością możemy określić „Diabła Łańcuckiego”, którego mimochodem trudno określić lowfantasy, bo to raczej melanż awanturniczo-przygodowej gawędy z powieścią historyczną.

Na Ziemi Przemyskiej i Sanockiej, początku siedemnastego wieku, ludziom – stanu wszelakiego, od chłopa, przez mieszczanina, aż po szlachcica – nie wiodło się najlepiej. Stanisław Stadnicki, pan na Łańcucie oraz włości przyległych, zwany Diabłem, krwawe sprawował rządy – palił, gwałcił, mordował i łupił bez opamiętania. A przy tym prowadził małą wojenkę z starostą leżajskim, Łukaszem Opalińskim. Terror okrutnego sarmaty pewnego dnia przebrał miarę. Zaścianek Dwerniki, dzierżawa Dwernickich, postanowił wespół z tajemniczym Gedeonem i szermierzem nad szermierzami, Jackiem Dydyńskim, wziąć odwet i powstrzymać zapędy lokalnego tyrana. Jednak Diabeł Łańcucki, obrosły butą i doświadczeniem nieuczciwych walk, nie zamierzał tanio sprzedać swej skóry, zwłaszcza, że całe zamieszanie miało o wiele poważniejszy wymiar, niż można się było spodziewać.

W powieści tempo akcji to coś, na co narzekać bynajmniej nie można. Komuda przecwałował piórem po kartach, zapisując je zawrotnymi gonitwami, starciami, napadami, bitewkami i wszystkim tym, co miłośnicy powieści awanturniczej uwielbiają. Czytelnik wprawdzie od czasu do czasu ma chwilę na złapanie oddechu, a spokojniejszymi momentami są sceny sejmików, rad, spotkań, podróży, zajazdów, paktów – przeważnie Jacka Dydyńskiego, który raz za szable łapie, raz za kobiece wdzięki (choć z rezultatem zda się początkowo znikomym). I tak w kółko, acz nie w takich samych wariantach. Jedno wydarzenie goni drugie i trzecie, ale nie brak tu także malowniczych opisów, lecz o nich zaraz.

Niewątpliwie ciekawym aspektem „Diabła Łańcuckiego” są bohaterowie. Zawrotne tempo akcji, permanentne sceny pojedynków, pościgów czy knowań odbijają się czasem czkawką na portretach psychologicznych. Na szczęście Komudzie udało się zarysować postaci tak, aby czytelnik mógł wśród nich wyłuskać paręnaście ikon znamienitych, posiadających osobowość niebanalną, a i nieprzerysowaną, dzięki czemu żadna z sylwetek nie jest ani trochę pretensjonalna. Świetnym tego przykładem jest rys Stanisława Stadnickiego, niezwykle barwnej postać historycznej, ale i literacko – u Komudy – dobrze napisanej. Odpowiednie budowanie osobowości, pewne luki i niewyjaśnienia, stworzone, by czytelnik zastanawiał się nad nimi sprawiają, że charaktery robią się wielowymiarowe.Podobna sytuacja tyczy się Gedeona, tajemniczego przybysza i sojusznika Dwernickich, pałającego niezrozumiałą – co tu odgrywa zmyślną rolę podsycania ciekawości czytelnika – nienawiścią do Diabła, niestety jednak owa sylwetka ma więcej wad, notabene szybko budzi wątpliwości i jego tożsamość jest nieco przewidywalna. Książka co prawda przepełniona jest kipiącymi testosteronem mężczyznami, jednak postać kobieca też pojawi się to tu, to tam, a najważniejszą płcią piękną na kartach powieści jest Konstancja Dwernicka, wetknięcie której do książki okazało się pomysłem dobrym, bo nie dość, że wprowadza do niektórych scen niemało zamieszania, to jeszcze towarzyszą jej sytuacje humorystyczne a dramatyczne.

Kreacje postaci wyszły autorowi bardzo przekonująco, to tło historyczne z kolei stanowi rzecz, która w całości jest bodaj najlepsza. Za pomocą plastycznej narracji i żywego języka autor zarysował malowniczą scenerię, oddziałującej na fantazję czytelnika. Oczami wyobraźni widzi się rozległy krajobraz dzikich pól, górskich przesmyków, bystrych rzek i innych cudów przyrody, ale też architektura miast, wsi czy zamków to nie kalka tych samych zestawów. Komuda właśnie tu oddał hołd historii, malując perły architektoniczne – Sanok, Łańcut, Dwornik, Przemyśl czy Przeworsk. Na tym się jednak kunszt autora nie kończy. Wespół z odtworzeniem sztuki budownictwa znakomicie odwzorowuje też większość realiów siedemnastowiecznej Rzeczypospolitej, włącznie z ubiorem, zwyczajami, różnicami etnokulturowymi oraz samą kulturą sarmacką. Nie można nie wspomnieć o sferze społeczno-politycznej i gospodarczej, która również zajmuje w powieści mały zakątek i odpowiada historycznym faktom. Dzięki takim elementom książka ma ogromną wartość poznawczo-edukacyjną.

Diabeł Łańcucki” tak więc jest książką dla tych, którzy szukają dobrej zabawy, wartkiej akcji i mnóstwa zajść awanturniczych, acz nie stronią od ciekawostek historycznych z szerokiego zakresu. W środku jest wszystko, co ważne w tego typu literaturze – wątek romansowy, zdrada, suspens – choć ten nie zawsze zaskakuje – tajemnice oraz po trzykroć walka rozmaita. Podsumowując, powieść znakomita, wciągająca, której wiele aspektów stoi na najwyższym poziomie. Póki co, można się ośmielić, że pióro Komudy nie ma aktualnie sobie równych w tym obrębie, a i z zagranicznymi graczami pisarz może godnie stawać w szranki.