Kawerna - fantastyka, książki fantastyczne, fantasy
MEDIA
Kategorie: Książka

Jim Butcher – Krwawe rytuały (recenzja)

„Krwawe rytuały” Jima Butchera, „Akt Dresdena” księga szósta, czyli losów chicagowskiego czarodzieja-detektywa ciąg dalszy.W której to pozornie cny mistrz magicznych arkanów, szlachetnym czynem w walce z demonicznymi małpoludami – ku uciesze szczeniaczków oswobodzonych – w preludium opowieści wsławiony, odkrywa swe egoistyczne pobudki i w branży porno się najmuje, aby odkryć, co w garderobie, za kulisami i na planie mord ludziom czyni. Książka traktuje również o wampirycznych Dworach – Czarnym oraz Białym – które to mają wobec Harry’ego Dresdena (i nie wyłącznie) niecne plany.

 

Chicagowski mag nie ma prostego życia, a frazeologizm „wpaść z deszczu pod rynnę” odzwierciedla niemal cały jego żywot. Po szaleńczej ucieczce z pożeranego przez pożar budynku, z skrzynką czarownych szczeniaczków na ramieniu, detektyw otrzymuje od przyrodniego brata – Thomasa – kuszącą propozycję. Otóż ów wampir prosi go o pomoc w wyjaśnieniu sprawy zagadkowych zgonów w obrębie studia filmów pornograficznych niejakiego ArturoGenosy. Czarodziej przyjmuje zlecenie i zaczyna śledzić wydarzenia toczące się zarówno na planie filmowym (co jest dlań wielce ciekawe, z oczywistych względów), jak i za jego kulisami. Zadanie nie będzie jednak takie łatwe, jakby się mogło wydawać – zresztą to w pracy Dresdena żadna nowość.

Pierwszym wrażeniem po przeczytaniu „Krwawych rytuałów” jest odczucie, że względem poprzednich tomów została zmieniona dynamika akcji, która w owej części jest znacznie bardziej stonowana i nie pędzi już w zawrotnym tempie. Do tego kluczową różnicą jest stopniowe nadawanie treści poważniejszego wyrazu – przyczyną tego są wewnętrzne metamorfozy głównego bohatera, przemieniającego się ze swoistego komika w dojrzałego, konsekwentnego mężczyznę. Chociaż struktura powieści ewoluowała, to nie przeobraził się jej szkielet. Jim Butcher ponownie modeluje fabułę tak, aby sprawdzone schematy wciąż miały weń miejsce – Harry nadal narażany jest na liczne śmiertelne niebezpieczeństwa i zawsze wychodzi z nich względnie w jednym kawałku, acz usiany lasem siniaków. Poza tym, suma antagonistów, czyhających na jego żywot, raczej nie ulegała wielkiej zmianie (jest ich całkiem sporo), a pobratymcy nie mają zamiaru kiwnąć palcem, żeby ratować Dresdena. I podobnie jak w poprzednich częściach, detektyw posiłkuje się osobami postronnymi – w tej sferze prym tym razem wiodą Kincaid, ochroniarz Archiwum, oraz porucznik Murphy (obie postacie wystąpiły już w cyklu).

Biorąc pod lupę bohaterów, Harry Dresden, numero uno opowieści, w „Krwawych rytuałach” przechodzi szereg gruntownych zmian, jak wspomniałem już wcześniej, staje się bardziej odpowiedzialny za własne czyny i podejmuje coraz częściej wyważone decyzje. Oczywiście nie przemienia się w stoika, malkontenta czy ponuraka, wciąż raczy czytelnika właściwym sobie ciętym dowcipem, acz cały komizm postaci nie odgrywa już w całości tak istotnej roli. Poza głównym bohaterem kluczowe role odgrywają także Kincaid, bezustannie wzbudzający atmosferę tajemniczości swoją osobą, Murphy, której relacje rodzinne ostatnio się zaogniły, oraz Thomas, wampir wykluczony z Białego Dworu, będący, mimo połowicznego pochodzenia, w przyjaznych stosunkach z bratem, Harrym. Butcher nie osiadł również na laurach, jeżeli chodzi o czarnych charakterów. Tutaj dominujące stanowiska zajęli królowa Mavra, pani Czarnego Dworu, i władca Białego, ojciec Thomasa, Lord Raithem, wspierany przez córkę intrygantkę, Larę. Książka obfituje zatem w rozmaite postacie, z misternie sporządzonym portretem psychologicznym, co zasadniczo nie zmieniło się w odniesieniu do poprzednich części. Autor pieczołowicie napisał bohaterów, którzy nierzadko zmieniają się w skutek wszelakich bodźców (Butcher położył w utworze na to większy akcent). Jednego może być odbiorca pewien: nic nie dzieje się przypadkiem, a jakakolwiek podejrzana przemiana – zwłaszcza na lepsze – raczej nie wróży nic dobrego.

„Krwawe rytuały”, mimo że z założenia miały skupiać się przede wszystkim na wątku klątwy związanej z przemysłem ArturoGenosy, w dużej mierze bazują wokół swoistej gry o wpływy wampirów. Amerykański pisarz wiele uwagi poświęcił temu wątkowi, zarysowując go niezwykle ciekawie i bogato. W roli inicjatora i głównego gracza w mrocznej polityce występuje Lord Raithem.

Na pierwszy rzut oka widać kontrast pomiędzy Dworem Białym a Czarnym, lecz pomimo powierzchownych różnic, oba gniazda niemało łączy. Najbardziej „humanitarni” (czyt. Biali) wydają się bardziej przyjaźni niż ich dalsi kuzyni. Jednak to zaledwie gra pozorów. Za przepięknym portretem i otoczeniem pełnym manier nie kryją się braterskie zażyłości, tylko sztuczne więzi, stanowiące podporę schodów dla kariery. Z kolei bestialscy, archetypowi krwiopijcy z Czarnego Dworu, mimo swego okrucieństwa i bezwzględności, pokazują zazwyczaj prawdziwe oblicze. W szóstym tomie dokładniej poznajemy wampiryczną hierarchie oraz strukturę. I to jeden z czynników sprawiających, że lektura jest spokojniejsza, a wszelakie wewnętrzne spory zakrawają o melodramatyzm. Podobnie zresztą dzieje się w przypadku relacji protagonistów – Murphy nie dogaduje się ani z matką, ani z siostrą; poznajemy więcej szczegółów na temat rodziny samego Harrego (do tej pory były szczątkowe).

Jim Butcher skroił „Krwawe rytuały” według wypróbowanego szablonu, lecz podczas realizacji poszedł w nieco innym kierunku, zwalniając tempa i pobudzając statyczne charaktery niektórych bohaterów do metamorfoz, skutkiem czego cykl doznał pewnego powiewu świeżości. Nie ma efektu déjà vu. Aczkolwiek linia fabularna nie zachwyca tak, jak miało to miejsce w poprzednich tomach. Wiele wątków niezamkniętych wcześniej w cyklu zostało poruszonych, i tu poszczególne zeń nie doczekały domknięcia.Możemy spodziewać się rozwinięcia ich w kontynuacjach, ale główny trzon opowieści był stosunkowo kiepski, jeżeli zestawić go z tym ze „Śmiertelnych masek” czy „Rycerza Lata”. Ewidentnie książka przeżywa syndrom „środkowego tomu”, łącznika pomiędzy ważniejszymi wydarzeniami.To może także wyjaśniać wolniejsze tempo, mniejszy natłok emocjonujących wydarzeń czy bardziej detaliczne opisy. Powieść naturalnie warta jest poznania, wysmakowana, ale prawdopodobnie coś większego czeka czytelników w następnej części. „Krwawe rytuały” to zapewne cisza przed burzą.