Kawerna - fantastyka, książki fantastyczne, fantasy
MEDIA
Kategorie: Książka

Red Rising: Złota Krew i Złoty syn – Pierce Brown (recenzja)

Pierce Brown to nazwisko, które pojawiło się w science fiction całkiem niedawno i szybko zyskało rozgłos. Pisarz młodego pokolenia zadebiutował trylogią „Red Rising” – na polskich półkach znaleźć można już dwa tomy – która pozornie wniosła do fantastyki naukowej powiew świeżości, mieszając kulturę antycznego Rzymu i Grecji, z totalitarno-oligarchicznym reżimem oraz toposem herosa pnącego się po szczeblach hierarchii („od zera do bohatera”)… Słowem kluczem jest tu jednak „pozornie”.

Darrowau Andromedus wywodzi się z kolonii Lambda i jest Czerwonym, czyli przedstawicielem najniższej z kast, a jego codzienność zamknięta jest w brudzie, pyle kopalń oraz pocie czoła. Bohater czeka jednak na przyznanie Lauru, racji żywnościowych przyznawanych za największe wydobycia górnicze, i jest przekonany, że to właśnie jemu – bezkonkurencyjnie – zostaną przyznane. Nagroda trafia tymczasem do kogoś zupełnie innego, Darrow przeczuwa, że wszystko było zaplanowane z góry, zaś w złości postanawia złamać jeden z zakazów, na skutek czego niestety ginie jego żona – Eo. Lecz wie, kto jest temu winien – Złoci, zmodyfikowane kasta ludzi stanowiących szczyt łańcucha społecznego. Górnik pragnie ich zmiażdżyć, ale gdy jego wściekłość nieco stygnie, krystalizuje się plan zniszczenia ancien régim. Jednak droga do celu będzie wymagała determinacji, ciężkiej pracy i skrycia wielkich emocji, bo żeby pokonać nemezis musi stać się jednym z nich. Będąc już w ich szeregach, zadanie bynajmniej nie będzie łatwiejsze, a na progach kolejnych zadań prawdopodobieństwo potknięcia staje się coraz wyższe.

Biorąc pod uwagę linię fabularną, to po raz kolejny mamy do czynienia z nic nie znaczącym protagonistą, pnącym się po szczeblach ustalonej hierarchii świata w celu jej zniszczenia. Widzimy także przyczynę – tragiczna śmierć ukochanej; szukanie winnych – traf pada na wyższą warstwę społeczną; i skutek w postaci mściwej krucjaty. Ten motyw przewijał się w literaturze tak często, że gdy czytelnik sięga po nową książkę przygodową z dystopijnym sztafażem, to może być pewien, że jedna na trzy będzie właśnie stworzona według tego schematu. Brown zrobił „kopiuj-wklej”, przepuścił powstały twór przez maszynę do mielenia, przyprawił smacznymi dodatkami (antyczne wstawki) – i otrzymał dzieło posiadające spójność, przesłanie i… Będące czystą rozrywką, odzianą w płaszczyk pozornej ambicji, zatartej jednak przez sztampową problematykę.

W kwestii bohaterów, autor postawił na jedną kartę – głównego bohatera, a zarazem narratora. Darrow należy do kasty Czerwonych, najniższej z możliwych, której głównym zadaniem jest kolonizacja i przygotowania warunków do życia na danej planecie dla wyższych sfer – głównie Złotych, ale także Niebieskich czy Brązowych. Protagonista to postać przechodząca gruntowne zmiany, ciągłe metamorfozy zawdzięcza sytuacji politycznej panującej na planecie oraz przeżywanym doświadczeniom. Darrow, pnąc się na szczyt, walczy z elitą, ale równocześnie prowadzi wewnętrzną walkę o to, żeby nie zmienić celu zaplanowanego na początku. To przykład postaci niejednolitej, pisarz poradził sobie w zadziwiający sposób z jej kreacją, zważywszy na fakt, że i przy jej tworzeniu wykorzystał kilka paradoksalnie niepasujących do siebie cech – porywczość-cierpliwość, empatia-nienawiść. W odniesieniu do pozostałych bohaterów, różnice między nimi są niezwykle wyraźne, a największą przepaścią jest ta oddzielająca Czerwonych od Złotych. Tę przepaść przekracza właśnie Darrow.

Świat obu powieści jest chyba najciekawszym elementem. Akcja przenosi nas w wiele różnorakich lokacji – od surowych kopalń po przestrzenie orbitalne czy futurystyczne gmachy – pokazujących bogactwo skolonizowanej Czerwonej Planety. I ów motyw również przewija się nie raz przez literaturę SF, chociażby w utworach Kima Robinsona („Czerwony Mars”) czy Dariusza Sypenia („Dżungla”). Brown dla odróżnienia się od innych postanowił zatem podzielić globalne społeczeństwo na kasty z odmienną hierarchią wartości, co również nowe w gatunku nie jest. Wracając do meritum – wizja autora poniekąd pokazuje świat, który w niektórych aspektach cofnął się w rozwoju. Normy moralne uległy zmianie, a kultura skrzętnie wydzieliła subkultury kastowe. To ciekawy zabieg, prezentujący rozwinięte technologicznie społeczeństwo, które stało się niehumanitarne i nie dające szans na rozwój niższym stanom. Przede wszystkim należy zauważyć, iż przedstawiony świat pełen jest absurdów, które pisarz stara się logicznie wyjaśnić. I udaje mu się to.

Warsztat Browna – jak na początkującego pisarza – jest nie najgorszy. Autor połączył pozornie niepasujące rozwiązania, dodał niemało od siebie i pomysł okazał się przepisem na bestsellery. A to, co na pierwszy rzut oka ewidentnie nie mogło ze sobą współgrać, stworzyło spójną, prawie całkowicie harmonijną całość. Za pomocą kilku sprawnych zabiegów – suspensu czy sugestywnych porównań – coraz bardziej zaciekawia czytelnika wykreowanym przez siebie światem i toczącą się w nim intrygą. Jego powieści z kolei zaskakują pod wieloma względami,nawet językowymi. I skoro jesteśmy już przy lingwistycznej stronie, warto wspomnieć, iż jest ona przejrzysta, plastyczna i w pełni zrozumiała.

„Złota krew” i „Złoty syn” powinny być chaotyczne. Powinny sprawiać czytelnikowi ciągłe kłopoty, powinny być trudne w odbiorze, a wiele zastosowanych w nich rozwiązań, już po paru stronach powinnyzrazić czytelnika. Powinny… Ale powieści mimochodem czyta się z zapartych tchem, a wszystkie paradoksy są raczej plusem niż minusem utworów. Choć wielbicielom oryginalności i czegoś, czego jeszcze w science fiction nie było raczej nie należy polecać cyklu. Jednak wszystkim tym, którzy szukają mocnych wrażeń i po prostu przyjemnej, niezobowiązującej lektury – już tak. Rozrywka i efekt déjà vu – gwarantowane!