Kawerna - fantastyka, książki fantastyczne, fantasy
MEDIA
Kategorie: Książka

Stanisław Lem – Eden (recenzja)

Science fiction antropologiczno-socjologiczne ma parę wielkich gwiazd, a w swych błoniach niejedne znakomite dzieło – z intrygującym, złożonym światem przedstawionym. „Oko czapli” Ursuli Le Guin, „Osada” Kira Bułyczowa czy „Ciemny Eden” Chrisa Becketta to zaledwie kilka z nich, ale trzeba przyznać nad wyraz udanych, choć poruszających niemało bardzo podobnych tematów. Polska literatura także może pochwalić się ambitnymi, wciągającymi, a przy tym barwnymi utworami, jak „Trylogia księżycowa” Jerzego Żuławskiego bądź właśnie „EdenStanisława Lema.

Niemniej jednak nader przyjemnie brzmiąca i przywołująca raczej pozytywne obrazy nazwa to sprytne zagranie autora, mające dać czytelnikowi do myślenia. Zwłaszcza, że często podczas lektury będzie otrzymywał portrety mocno odbiegające, a nawet przeciwne biblijnemu rajowi. Z drugiej strony, to tylko pozory, mające złapać odbiorcę w pułapkę schematycznego, nieantropologicznego – czyli nieobiektywnego, porównawczego i stereotypowego – myślenia, towarzyszącego również bohaterom – w większości umysłom ścisłym, co także rzuca pewne światło na ich sposób rozumowania i pojmowania świata.

Źle ukierunkowany statek rozbija się na niezbadanej dotąd planecie, tytułowym Edenie, a sześcioosobowa załoga postanawia jak najszybciej uporać się z naprawą maszyny. W niedługim czasie odkrywają, że nie są sami na owym globie – zamieszkuje je inteligentna rasa, która wykształciła własną, niezrozumiałą dla ekipy cywilizację. Załoganci dzielą się na dwie grupy: jedna ma zajmować się usuwaniem przeszkód powrotu na orbitę, druga badaniem nowych istot. Jednak nie czynią tego w antropologiczny ani socjologiczny sposób – ich obserwacje nie są obiektywne i wszystkie zjawiska, obrzędy czy zachowanie odbierają przez pryzmat ziemskich kultur. Stwarza to warunki dla nieporozumienia – które jest także istotne w próbach kontaktu z obcą rasą – niemożności dogadania się, ani zgody na konkretne rytuały.

Motyw przewodni może być dla współczesnego czytelnika niezwykle intrygujący – zwłaszcza w dobie ciągłych zgrzytów cywilizacji i konfliktów religijno-obyczajowych – pokazuje również aktualność tekstu napisanego w 1959 roku. Załoga statku nie próbuje zrozumieć kultury obcych – struktur społecznych i systemu, technologii oraz jej wykorzystania – oni starają się porównywać ją do ziemskich cywilizacji, rozbierają ich normy na czynniki pierwsze i szukają punktów stycznych, co nie daje zamierzonego efektu. W dodatku, zagłębiając się w kulturę obcych doznają coraz większego niezrozumienia.

Fabuła mimo iż skupia się generalnie na poznawaniu i kontakcie z obcą cywilizacją, ma także parę innych wątków – w ich skład wchodzi naprawa statku, relacje pomiędzy członkami załogi czy badanie biosfery planety. Lem prowadzi czytelnika zmyślnym tropem, serwując mu co i rusz różnego rodzaju ciekawostki zaostrzające jego apetyt na więcej, stara się również dozować informacje o świecie przedstawionym – szczególnie nowej rasie, jej moralności i ciekawej technologii, opartej przede wszystkim na bioinżynierii – dzięki czemu odbiorca nie zostaje wrzucony na głęboką wodę i całą treść jest w stanie szybko przyswoić.

Sztafaż odgrywa tu zdecydowanie jedną z najważniejszych ról – Lem zarysował wszystko bardzo dobrze i szczegółowo, tło socjologiczne prezentuje odbiorcom interesujący, nietypowy wariant wysokorozwiniętej cywilizacji, która postępuje w wielu miejscach sprzecznie ze znanymi nam ziemskimi normami moralnymi. Także system społeczny odbiega niemal od wszystkich przyjętych, lecz kwestie związane z modyfikacjami genetycznymi – a raczej konsekwencje ich niepowodzeń – są dla czytelnika bodaj najbardziej drastyczne. Pisarz objawia bowiem najważniejsze punkty schematu cywilizacyjnego Edeńczyków – od tych niezrozumiałych, ale w jakimś stopniu akceptowanych przez załogantów, do tych niepojętych i wręcz odpychających.

Bohaterowie zostali tu przedstawieni w ciekawy sposób już na etapie nazewnictwa. Imię żadnego z załogantów nie zostaje podane, wyjątek stanowi wyłącznie Inżynier – Henryk, a reszta odpowiada wykonywanym zawodom – mamy zatem Doktora, Chemika, Cybernetyka, Fizyka oraz Koordynatora. Rysy psychologiczne nie są tu aż tak bardzo rozbudowane, ponieważ Lem skupia uwagę i nakład pracy na innych aspektach, acz nie można powiedzieć, że postacie są źle napisane, wręcz przeciwnie. To nie tylko sylwetki wykonujące poszczególne zadania – poznajemy ich przemyślenia oraz rozwój podczas przebywania przy specyficznej cywilizacji. Każdy ma też indywidualne cechy charakteru, co pozwala rozróżnić bohaterów po czymś więcej, niż wyłącznie po nazwach.

Na pewno przesadzone są pogłoski o bardzo ciężkim piórze Lema. Autor wbrew tym opiniom miał całkiem przyjemny w odbiorze i lekki styl, a specjalistycznego nazewnictwa czy skomplikowanych neologizmów nie używa wcale często – tylko tam gdzie jest to wymagane i w optymalnej dawce. Język powieści też nie należy do wysokiej mowy i nie powinien sprawić nikomu trudności – jest jasny, zrozumiały, z kolei opisy nie ciągną się przez paręnaście kartek, a tempo akcji pozwala przebrnąć szybko przez te ledwie ponad czterysta stron.

Stanisław Lem to pisarz niekwestionowanie wybitny, czego dowodem jest „Eden” – podobno powieść otwierająca etap dojrzałej twórczości w jego życiorysie. Owszem, książka przedstawia ciekawą i niełatwą problematykę, a podejmowane weń tematy też do najlżejszych nie należą – zwłaszcza dziś. Jednak nie można powiedzieć, że to pozycja ciężka – sprawnie prowadzona narracja, intryga może nie nafaszerowana dynamiczną i efektowną akcją, a całość od czytelnika wymaga pobudzenia wyobraźni, acz tekst nie jest aż tak trudny i sprawi przyjemność nawet tym, którzy sięgną po utwór jedynie w celach rozrywkowych. Drobna uwaga – żadnego happy endu tu raczej nie uświadczycie.