Kawerna - fantastyka, książki fantastyczne, fantasy
MEDIA
Kategorie: Książka

William King – World of Warcraft: Illidan (recenzja)

Niecały miesiąc dzieli nas od kolejnego starcia z Płonącym Legionem. Już wkrótce hordy graczy wcielą się w łowców demonów i spróbują dać odpór demonom. Jednak nim dane będzie nam wyruszyć na pola bitew, warto poznać wydarzenia stojące za stworzeniem tak wyjątkowych istot, jakimi są wspomniani wyżej łowcy. „Illidan” autorstwa Williama Kinga opowiada o losach jednej z najbardziej rozpoznawalnych postaci w uniwersum Warcrafta, od uwolnienia z lochów aż po wielką bitwę w Czarnej Świątyni.

Z kilkoma wyjątkami, pojawiające się na naszym rynku książki growe nie prezentują szczególnie wysokiego poziomu. Tak na dobrą sprawę, pod względem jakości, plasują się w niższych rejonach, oferując kilka godzin prostej, łatwej i przyjemnej lektury skierowanej do graczy chcących lepiej poznać świat ulubionej gry. Wydawnictwo Insignis praktycznie zawłaszczyło tę niszę, wypuszczając przede wszystkim powieści związane z serią „Assassin’s Creed”, ale od czasu do czasu zahaczając też o flagowe tytuły Blizzarda. To ich nakładem w ręce czytelników trafiły książki ze świata „Starcrafta”, „Diablo” oraz „Warcrafta”.

Wydany również przez Insignis „Illidan” jest doskonałym reprezentantem opisanego powyżej gatunku. Znany przede wszystkim z książek osadzonych w realiach Warhammera, William King nie starał się stworzyć wiekopomnego dzieła, które po latach będzie wymieniane jednym tchem obok „Władcy Pierścieni” i „Pieśni Lodu i Ognia”. Zamiast tego, czytelnik otrzymuje szerszy od znanego z gry obraz Illidana Stormrage’a, zwanego Zdrajcą. Historię korzystającą ze znanych z „Warcrafta III” i „World of Warcraft” wydarzeń autor wykorzystał, by opowiedzieć kim naprawdę był nocny elf, który nienawidził Płonącego Legionu do tego stopnia, by się z nim sprzymierzyć, a następnie podjąć próbę zniszczenia go od środka. Pochwycony przez pobratymców, przez dziesięć tysięcy lat tkwił w więzieniu. Wolność Zdrajcy zwróciła jego dawna miłość, Tyrande Whisperwind z niechętną pomocą Malfuriona, brata Illidana i jednocześnie osoby odpowiedzialnej za osadzenie go w więzieniu. Jak miało się okazać, to nie sentyment lub wyrzuty sumienia skłoniły ich do uwolnienia Stormrage’a. Płonący Legion powrócił. Jednak nie wszyscy byli zadowoleni z czynu Tyrande i Malfuriona, a za Illidanem wyruszył oddział Wartowniczek na czele którego stanęła Maiev Shadowsong. Kobieta, która przez dziesięć tysięcy lat pilnowała celi Zdrajcy.

William King zabiera czytelnika w podróż śladami Illidiana oraz Maiev aż do dalekiej Rubieży, znanej miłośnikom „World of Warcraft” jako Outlands. Już tam widać największy mankament książki. Autor próbował poruszyć zbyt wiele wątków, w skutek czego znane z gry postaci pojawiają się i odchodzą, a fabuła ślizga się od jednego wydarzenia do drugiego. Tak ważne z punktu widzenia historii Azeroth chwile, jak walka Illidana z Arthasem, czy zdrada krwawych elfów zostają wspomniane w zaledwie kilku zdaniach, by już więcej się nie pojawić. Fabuła gna na złamanie karku, przy czym osoby znające Azeroth jedynie ze słyszenia, łatwo mogą się w niej pogubić.

Podczas lektury nie sposób nie odnieść wrażenia, że autor za bardzo stara się popisać znajomością materiału źródłowego. Wątki wprowadzone jedynie po to, by zostać zignorowane mogłyby spokojnie złożyć się na co najmniej dwie inne książki. To samo tyczy się postaci, które poza Illidanem i Vandelem (pochodzący z Ashenvale nocny elf, który dołączył do szeregów Zdrajcy) okazują się być płaskie i nieciekawe. Maiev Shadowsong z intrygującej, skomplikowanej elfki została sprowadzona do poziomu zatwardziałej służbistki, podczas gdy większość prowadzonego przez nią oddziału nie otrzymała nawet imion. Sojusznicy Stormrage’a kierują się tajemniczymi motywami, podczas gdy ich obecność jest jedynie sygnalizowana w kilku chwilach, przez co czytelnik może spokojnie odnieść wrażenie, że Illidan samodzielnie rządzi Rubieżą. Nawet szturm sprzymierzonych wojsk Sojuszu i Hordy przez Mroczny Portal został streszczony na zaledwie kilku stronach. Prześlizgując się przez kolejne rozdziały nie sposób nie czuć niedosytu. Szczególnie, że William King świetnie pisze sceny akcji, tak w przypadku pojedynków, jak i bitw.

„Illidan” jest po brzegi wypełniony nazewnictwem charakterystycznym dla Azeroth, dzięki czemu gracze błyskawicznie odnajdą się w specyficznych nazwiskach, miejscach, elementach wyposażenia oraz zaklęciach. Co jakiś czas znajome miejsca napełniały mnie nostalgią, skłaniając do wspominania przeżytych podczas zwiedzania Rubieży przygód. Tutaj najlepiej wypada finał, który żywcem przenosi rajd na Czarną Świątynię z „World of Warcraft”. To właśnie znajomość tego świata, którą niewątpliwie wykazał się William King, decyduje o tym w jaki sposób czytelnik odbierze tę książkę. Gracze, którzy osobiście przekroczyli Mroczny Portal albo odkrywali Silvermoon, będą zachwyceni. Reszta poczuje się zagubiona i zniechęcona, nie potrafiąc wyłuskiwać smaczków rzucanych między zdaniami.

Największą zaletą powieści jest zbudowanie pomostu pomiędzy wydarzeniami z czasów „Burning Crusade” oraz mającego premierę pod koniec sierpnia „World of Warcraft: Legion”. Fragmenty dotyczące rekrutacji chętnych do zostania łowcami demonów oraz samego procesu przekształcania śmiertelników w narzędzia do walki z Płonącym Legionem wciągają bez reszty i, w odróżnieniu od pozostałych wątków, utrzymują odpowiednie tempo. Dzięki temu czytelnik nie tylko przywiązuje się do Vandela, ale też może zrozumieć jak wiele trzeba stracić, by wstąpić do służby u Illidana. Z tym większą niecierpliwością wyglądam nadchodzącego dodatku do WoWa.

Ciężko jest z czystym sumieniem polecić „Illidana”. Z jednej strony jest to powieść w sam raz dla ludzi spędzających dziesiątki godzin w Azeroth, jak również dla pasjonatów pragnących zgłębić historię tego świata. Z drugiej, książka narzuca tempo w większości uniemożliwiające zanurzenie się w charakterystyczną dla produkcji Blizzarda, baśniową atmosferę. „Illidan” nie przypadnie również do gustu szukającym czegoś nowego fanom literatury fantasy, których William King zasypie obcą terminologią oraz postaciami. Ostatecznie, pozycja ta wypada blado na tle „Durotana”, wydanego przy okazji premiery filmowego „Warcrafta”, a sięgnąć po nią powinni głównie gracze, którzy nie mogą doczekać się kolejnego starcia z siłami Płonącego Legionu.