Kawerna - fantastyka, książki fantastyczne, fantasy
MEDIA
Kategorie: Arcyważne, Film, Recenzje

Nightflyers – przedpremierowe wrażenia z serialu

Za sprawą gigantycznego sukcesu „Gry o Tron” nazwisko George’a R.R. Martina stało się wśród amerykańskich producentów jednym z najgorętszych na rynku. Jako że autor nie może raczej w najbliższym czasie liczyć na spokojną przestrzeń do pracy twórczej, nagabywany na każdym kroku o kolejny tom Pieśni Lodu i Ognia, Hollywood postanowiło upomnieć się o prawa do ekranizacji jego wcześniejszych prac. Na szczęście biorąc pod uwagę jakość starszych tekstów Martina, materiału do przenoszenia na ekrany nie zabraknie. Na jedno z najsławniejszych opowiadań autora, „Nightflyers” („Żeglarze Nocy”), sieć zarzucił Netflix. Amerykańska platforma przedpremierowo udostępniła krytykom dwa z dziesięciu odcinków serialu.

Oglądając zwiastuny „Nightflyers” zastanawiałem się, czy aby prawa do tytułu nie zostały wykupione jedynie dla umieszczenia w materiałach promocyjnych tekstu „na podstawie opowiadania George’a R.R. Martina”, sam serial jednak na szczęście szybko rozwiał te obawy – choć zmian w stosunku do oryginalnego tekstu nie brakuje, szkielet opowieści wydaje się ten sam. Tu także mamy pogoń za statkami tajemniczej rasy, psioników, kapitana ukazującego się jedynie w formie hologramu oraz atmosferę, którą można kroić nożem. Czasem wręcz dosłownie, wraz z członkami załogi. Twórcy netflixowej wersji zdecydowali na umieszczenie akcji w niedalekiej przyszłości, kiedy to ludzkość chyli się ku upadkowi, a jedynej nadziei na ratunek należy szukać w kosmosie. Brzmi znajomo? Zupełnie jak w pewnym znanym filmie znanego holiłudzkiego reżysera? Cóż, lepiej żebyście przyzwyczaili się do tego uczucia, ponieważ w ciągu obejrzanych przeze mnie dwóch odcinków, stężenie nawiązań do klasyków kina SF oraz grozy było tu ogromne – jak tak dalej pójdzie, to np. Stanley Kubrick doczeka się w „Nightflyers” całej retrospektywy („Lśnienie” i „2001: Odyseja Kosmiczna” już za nami). Ciekawi mnie bardzo, czy w kolejnych odcinkach się to zmieni, bo chociaż wyłapywanie nawiązań zwykle sprawia przyjemność, tak ciągłe klisze mogą niektórych widzów zirytować.

Przyznam, że nieco się o „Nightflyers” obawiam – Netflix zazwyczaj w przypadku przedpremierowych pokazów udostępnia co najmniej połowę sezonu, podczas gdy tym razem otrzymaliśmy jedynie dwa z dziesięciu odcinków. To zdecydowanie zbyt mało, żeby wyrobić sobie zdanie na temat serialu – póki co jestem ciekaw jak historia się rozwinie, jednak ja po prostu jestem ogromnym fanem opowieści grozy toczących się na pokładzie statku. Jeśli w dalszych odcinkach nie doczekamy się nieco większej dozy oryginalnych rozwiązań, konieczne może być oglądanie sezonu z przygotowanym do odhaczania bingo.