Kawerna - fantastyka, książki fantastyczne, fantasy
MEDIA
Kategorie: Konsole

The Dwarves (recenzja)

Gatunek RPG przyzwyczaił graczy do pewnej swobody, dając wolną rękę od kreacji bohatera począwszy, na doborze oraz kolejności wykonywania zadań skończywszy. „The Dwarves” zabiera graczy w podróż do przeszłości, gdzie dowolność zostaje  wyłączona na rzecz snucia opowieści oraz budowania klimatu godnego sesji ulubionego roleplay’a w gronie znajomych. Niestety, wyprawa ta niesie ze sobą spory bagaż problemów.

KING Art Games, deweloper mający na koncie między innymi dwie części „The Book of Unwritten Tales”, jak również kilka gier przeglądarkowych i mobilnych, zabrało się za dość nietypowy projekt, a mianowicie stworzenie gry na podstawie powieści fantasy autorstwa Markusa Heitza. Fabuła miała wiernie śledzić wydarzenia przedstawione w książce, co jest jednocześnie największą wadą gry – odtwarzanie wydarzeń z literackiego pierwowzoru przekreśla jakiekolwiek szanse na zaskoczenie osoby mającej choćby pobieżną styczność z twórczością Heitza. Nawet jeśli sprawa ta wygląda inaczej w przypadku polskiego gracza, to „The Dwarves” tak skrupulatnie odtwarzają klasyczne stereotypy, że o zaskoczeniu nie może być mowy. Choć sama seria „Die Zwerge” nie ukazała się w Polsce, to szybkie wyszukanie jej w internecie pozwala stwierdzić, że jest ona dumnym reprezentantem gatunku high fantasy, wiernie trzymającym się kierunku wyznaczonego przez Tolkiena. Girdlegard zamieszkują krasnoludy, elfy, ludzie oraz cała reszta obowiązkowego w tych przypadkach bestiariusza, a podział między dobrem i złem jest widoczny na pierwszy rzut oka. Sam bohater opowieści, wychowywany przez ludzi krasnolud Tungdil jest do bólu stereotypowym herosem, wyruszającym w podróż z pozornie nieistotnym zadaniem tylko po to, by zaważyć na losach całego świata. Choć w 2016 roku, gdy na rynku dominuje doskonały „Wiedźmin 3” z dodatkami, a niedawno gracze położyli ręce na „Tyranny” tak prostolinijna opowieść wydaje się nie mieć racji bytu, to naiwny klimat budowany w „The Dwarves” okazuje się być dość orzeźwiający. W produkcji KING Art Games nie uświadczymy wątpliwych wyborów, które pozostawią gracza z kacem moralnym. Nie ma też ślepych uliczek, a co za tym idzie – czego nie uda się załatwić w drodze dialogu, uda się po dokładniejszym zbadaniu okolicy. Przy „The Dwarves” bez wątpienia można się odprężyć. Przynajmniej do chwili rozpoczęcia walki.

Na dużą pochwałę zasługuje budowany na wzór sesji RPG klimat. Zamiast otwartego świata, gracze przesuwają symbolizującą drużynę figurkę Tungdila po mapie Girdlegardu. Raz na jakiś czas trafia się na wydarzenie specjalne, gdzie pełniący rolę Mistrza Gry narrator wprowadza w sytuację, referując kolejne szczegóły. Animowane wstawki, choć obecne w grze, ustępują miejsca snutej opowieści i muszę przyznać, że działa to doskonale, pobudzając wyobraźnię. Niestety, szybko można odkryć, że poza głównymi szlakami nie czeka na gracza zbyt wiele. Zadania poboczne można zliczyć na palcach dwóch rąk i nie mają one znaczenia dla fabuły (choć mogą ułatwić niektóre walki lub otworzyć ukryte przejście). Ich liczba nie powinno jednak dziwić, ponieważ przygodę można ukończyć w ciągu dziesięciu godzin (a co bardziej doświadczeni gracze dadzą radę w osiem).

„The Dwarves” jest reprezentantem przeżywającego drugą młodość nurtu taktycznych RPG z aktywną pauzą (system wykorzystywany również w „Pillars of Eternity”, czy „Tyranny”) oraz zaawansowaną fizyką. Sama walka jest odpowiednio wyważona, choć nie brakuje w niej trudniejszych momentów. Niestety, szybko można się zorientować, że właściwie cały czas przerabiamy dwa lub trzy scenariusze w kilku sceneriach. Stawiane przed graczami wyzwania ograniczają się do zabicia określonej liczby przeciwników, dotarcia do wskazanego punktu, lub załatwienia konkretnego wroga (najczęściej bossa). Jeśli jeszcze dodać do tego bardzo ubogi zestaw przeciwników, otrzymujemy dość monotonny grind, który należy wykonać, by dostać się do kolejnej części opowieści. Nawet wspomniani bossowie, w większości nie wyróżniają się praktycznie niczym na tle bandy orków. Odrobiny rozrywki dostarcza za to wspomniana fizyka, odgrywająca sporą rolę na polu bitwy. W „The Dwarves” należy wykorzystywać otoczenie, niezależnie czy chodzi o wrzucenia wroga do ogniska, czy zrzucenie całej gromady w przepaść. Należy przy tym pamiętać, że działa to w dwie strony i z równą łatwością nasi bohaterowie mogą umrzeć wskutek upadku (najczęściej wskutek ciosu od jednego z towarzyszy). O fakcie, że bohaterowie mogą się przez przypadek wzajemnie pozabijać przekonałem się na własnej skórze bardzo szybko, wyręczając w tym zadaniu bandę orków.

System rozwoju postaci oraz dobierania wyposażenia to podstawa dobrego RPG i niestety, obok liniowej fabuły, to jeden z trzech najsłabszych punktów gry. Głównie dlatego, że ten praktycznie w „The Dwarves” nie istnieje. Wyposażenie postaci jest z góry narzucone i gracze mogą w tym aspekcie zdecydować tylko o jednym dodatku (takim, jak mikstura, pierścień czy amulet) zapewniającym bonusy w walce. Te albo kupuje się u postaci niezależnych, albo zdobywa w walce, ale nie zmienia to faktu, że jest ich bardzo mało. Podobnie sprawa wygląda z rozwojem postaci. W „The Dwarves” można osiągnąć maksymalnie dziesiąty poziom (co ma miejsce na długo przed końcem gry), a co za tym idzie, członkowie drużyny otrzymują od maksymalnie dziesięciu, do pięciu możliwych umiejętności specjalnych. Nie byłoby jeszcze to takie złe, gdyby nie dodatkowe ograniczenie, pozwalające „wyposażyć” herosów w maksymalnie trzy zdolności przed rozpoczęciem starcia z przeciwnikiem. W praktyce walka sprowadza się do wykorzystywania dwóch/trzech ulubionych zdolności naprzemiennie ze zwykłymi atakami.

Ostatnim największym problemem gry jest spora ilość błędów:  począwszy od tragicznej pracy kamery, często ukrywającej postaci oraz wrogów za drzewami czy urwiskami, przez bezużyteczną SI, która pozostawiona samopas zastygnie w samym środku bitwy, pokornie zbierając kolejne ciosy, na częstych zawisach oraz wyrzucaniu gracza do menu skończywszy. Problemy te (a szczególnie ostatni) potrafią napsuć krwi. W szczytowym momencie naliczyłem trzy awaryjne wyłączenia gry w ciągu godziny! Sytuację ratowało jedynie częste sejwowanie. Jeśli wierzyć dość negatywnym komentarzom, dzieje się to na wszystkich platformach (grałem na Xboksie One). Problemem z członkami drużyny zapadającymi w letarg podczas starć można łatwo rozwiązać przełączając się między nimi podczas pauzy, ale sprawia to, że co kilka sekund trzeba zatrzymywać akcję, upewniając się, że nasi sprzymierzeńcy nie przerwali walki.

Czy warto sięgnąć po „The Dwarves”? To zależy czego oczekujecie po grach RPG. Choć grafika stoi na przyzwoitym poziomie, a aktorzy podkładający głosy pod postaci wykonali kawał dobrej roboty, to produkcja KING Art Games dla wielu będzie tytułem niewartym uwagi, głównie ze względu na prostotę. Jeśli jednak szukacie przyjemnego tytułu, przy którym można się odprężyć i powspominać wieczory spędzone nad planszówkami w gronie przyjaciół, a przy okazji lubicie klimat high fantasy, to warto zainteresować się przygodami  Tungdila z ferajną.