Kawerna - fantastyka, książki fantastyczne, fantasy
MEDIA
Kategorie: Film

Iron Sky (recenzja)

„Kiedy padnie ostatni bastion, wyruszymy na Księżyc. Świat zapomni o naszej potędze, a wtedy, uzbrojeni po zęby, powrócimy w chwale”. Już dziś nieugięta armia nazistów zaatakuje polskie kina. Poddajcie się. Opór jest bezcelowy. I tak padniecie ofiarą śmiechu. Adrian Zawada o filmie Iron Sky!

Jeżeli kiedykolwiek zwątpiliście w świeży oddech produkcji kinowych naszego kontynentu, to właśnie nadszedł czas, aby nabrać odrobinę wiary. Film „Iron Sky”, który zaczął wywoływać ożywione reakcje na długo przed premierą, wyrasta na największy i zarazem niezwykle trafny pastisz znanych produkcji kinowych z przerysowanymi cechami wielu wpływowych nacji. Timo Vuorensola, nie bacząc na krytykę stworzył film, który prezentuje wyraźną karykaturę obyczajowości wybranych narodów, z jasno zarysowanymi stereotypami. Już na wstępie pragnę zaznaczyć, iż twórcom „Iron Sky” w nieco ponad półtoragodzinnym seansie udało się w sposób komiczny zaprezentować chciwą naturę człowieka, obnażając przy tym głupotę Amerykanów oraz bezpardonowe przekonania nazistów o narodzie wybranym. Coś, co wydaje się być oczywiste, w efekcie przy niedużym budżecie dostarcza rozrywki, która pod maską komedii okazuje się być zaskakująco trafną alegorią do czasów współczesnych.

Najnowsze dzieło pióra Johanny Sinisalo oraz Michaela Kalesniko opowiada historię Nazistów, którzy po II wojnie światowej uciekli na „ciemną stronę Księżyca”, by w ukryciu rosnąć w siłę. Teraz, kiedy nadszedł rok 2018, grupa SS-manów pod dowództwem nieustępliwego następcy obecnego führera osiągnęła pełną gotowość, aby raz na zawsze zapanować nad światem. Kluczem do sukcesu są dobrze wytrenowani żołnierze, stare sprawdzone, a przy tym stereotypowe hasła oraz  coś jeszcze – groźnie brzmiący „Zmierzch Bogów”, czyli największa maszyna bojowa, jaką kiedykolwiek stworzyły ludzkie ręce. Monstrualny twór zasilany Uniwersalnym Systemem Bojowym (w skrócie – USB), wyprodukowanym i opatentowanym przez nazistów. A to dopiero początek kłopotów niczego nieprzeczuwających Ziemian.

iron1Historia przedstawiona w filmie „Iron Sky” już od pierwszych scen sugeruje zwariowaną przygodę, obok której ciężko przejść obojętnie. Trudno nie zauważyć pojawiających się jawnych nawiązań do głośnych produkcji rodem z Hollywood, nowinek technicznych, czy też karykaturalnie przerysowanych postaw głównych przywódców świata. Twórcy filmu z wyraźną lekkością poruszają się po stworzonym przez siebie, fikcyjnym wydawać by się mogło świecie. Parodiując naród niemiecki poprzez gesty, przekonania oraz sam twardy dialekt, zasięg żartów sięga daleko w głąb ludzkiej natury. „Iron Sky” nie zostawia suchej nitki na nikim, kto nawinął się na taśmę. Oberwało się narodowi amerykańskiemu, za mydlącą oczy, pseudo-pokojową politykę zagraniczną z nadętym i nieustannym dążeniem do bogactwa. Dostało się także Korei Północnej, z wiszącym w powietrzu zagrożeniem nuklearnym. To, co jednak z pewnością ubawi szczególnie polską część widowni, to wyraźny policzek wymierzony w stronę naszego obecnego prezydenta – sztucznego, pozbawionego emocji oraz statycznego w swych czynach Bronisława K. Wszelkie powyższe smaczki, poparte ciekawymi motywami muzycznymi oraz obudowane dodatkowo solidnymi efektami specjalnymi, dopełniają sukcesu tej jakże oryginalnej rozrywki. Aż trudno uwierzyć, iż w kwocie 7,5 mln euro udało się zrealizować produkcję na poziomie wysokobudżetowych obrazów zza oceanu. Sceny „realizowane” na Księżycu, przemykające nad Ameryką Nazi-UFO, czy nadciągający w finale atak kosmicznej floty przywołuje na myśl słynne ujęcia z „Dnia niepodległości”, z kosmicznymi pojedynkami prowadzonymi na styl kultowego już „Star Treka”. Budżet, który wydaje się być skromny przy niebagatelnych sumach rozrywki dostarczanej wprost ze stajni Hollywood, okazuje się świetnie wykorzystanym narzędziem, godnym osiągniętego efektu końcowego.

iron2Oczywiście, jak to niestety czasem bywa, nie wszystko poszło po myśli twórców. Miejscami sceny, które wydają się być zbędne, przeplatają się z wyraźnym dowcipem, który wbrew jego naturze, wcale jednak nie bawi. Reżyser, nie chcąc stworzyć filmu „głupkowatego”, ewidentnie bał się wychylić nieco bardziej poza poręcz poprawnej komedii. Jest zabawnie, chwilami jednak nazbyt poważnie. Jakkolwiek by nie tłumaczyć twórców omawianej produkcji, faktem jest, że już dziś polska widownia będzie miała okazję zapoznać się z filmem, który rzuca świeży powiew na inteligentne kino rozrywkowe, co swoją drogą w świetle dostępnych zapowiedzi, wydaje się być nieco zaskakujące. Jeśli przymknąć oko na drobne niedociągnięcia, najnowszy film Timo Vuorensola dostarczy nam nietuzinkowej rozrywki, tak bardzo znikomej w dzisiejszych czasach. Rozrywki, która powstała w dużej mierze przy udziale internautów. To miłe uczucie doczekać czasów, kiedy to przyszły widz ma okazję samemu kreować wszystko to, co cały świat zobaczy na dużym ekranie. Jeżeli europejskie kino rozrywkowe pójdzie w ślady „Iron Sky”, a twórcy zaczną współpracować z widzami już na etapie „zbierania wymagań”, to ja jestem jak najbardziej na TAK.

Ocena: 7+/10

{youtube}Py_IndUbcxc{/youtube}