Kawerna - fantastyka, książki fantastyczne, fantasy
MEDIA
Kategorie: Recenzje

Recenzja: Pierwsze Prawo – Joe Abercrombie

Trylogię “Pierwsze prawo” po raz pierwszy – nomen omen – czytałam kilka lat temu. “Ostrze”, “Nim zawisną” i “Ostateczny argument” tworzą niesamowitą, barwną i wielowątkową historię. Wydawnictwo MAG po raz trzeci wznowiło cykl autorstwa Joe Abercrombiego wydając go tym razem w jednolitej szarej szacie graficznej opatrzonej minimalistyczną grafiką okładkową i – wreszcie – twardej oprawie.

Sami przyznacie, że okazja, by wrócić do serii Abercrombiego, była wręcz idealna. Trylogia po raz kolejny mnie zachwyciła, ponieważ autor w umiejętny sposób pokazuje, że dobra fantasy niekoniecznie musi być przepełniona magią czy obcymi rasami, a receptą na świetną opowieść są bohaterowie i dobry pomysł na historię.

Podróż przez nieznane krainy

W trakcie lektury przemierzymy wiele ciekawych krain. Mamy coraz słabszą Unię, która zrzesza kilka dawnych królestw, owiane złą sławą cesarstwo Ghurkulu, w którym powszechne jest niewolnictwo, oraz dziką i zamieszkałą przez wojownicze plemiona Północ. Odwiedzimy Aduę – miasto, w którym rozgrywają się najważniejsze polityczne przepychanki, tworzą mniej lub bardziej trwałe sojusze; Dagoskę broniącą się przed ghurkulską nawałą; daleki Angland, w którym wojska Unii mają stawić czoła dzikim plemionom… Każda z tych krain jest inna i choć nie są one zbyt oryginalne (ile to im podobnych gdzieś już “odwiedziliśmy” – czy to w grach, czy czytając inne powieści?) to jednak jesteśmy w stanie sobie je wyobrazić i zaakceptować ich geografię.

Żołnierz, łuczniczka, inkwizytor i barbarzyńca wchodzą do baru…

Powyższy śródtytuł byłby dobrym początkiem dowcipu. Ale to przede wszystkim dobry początek fantastycznej opowieści. Życie w świecie wykreowanym przez Abercrombiego nie jest łatwe. Wszędzie czyhają niebezpieczeństwa – nie tyle ze strony przyrody, co ludzi. To oni knują, spiskują, próbują wygryźć innych z ich stanowisk… To nimi kieruje ambicja, nienawiść, strach czy miłość. I to tak naprawdę oni stanowią o sile cyklu.

Postacie wywodzą się z różnych warstw społecznych i kręgów kulturowych. Jezal dan Luthar to arystokrata, który myśli tylko o sobie, swojej karierze i sławie, jaką może mu przynieść wygrana w turnieju szermierczym. Za Logenem Dziewięciopalcym, wojownikiem z Północy, ciągnie się ponura sława berserka. Major West to plebejusz, który swoją wysoką pozycję osiągnął dzięki odwadze i umiejętnościom. Ferro jest niewolnicą zbiegłą z Ghurkhulu, doskonałą zabójczynią i łuczniczką. A Gloktę, inkwizytora wplątanego w różne dworskie intrygi, dwuletni „pobyt” w cesarskim więzieniu uczynił kaleką do końca życia.

Przez trzy tomy poznajemy losy bohaterów wiedząc, że w pewnym momencie ich drogi splotą się ze sobą. Każdy z nich jest inny, każdy ma zupełnie odmienne motywacje i filozofię życiową i to one sprawiają, że “Pierwsze prawo” to lektura interesująca i wciągająca. Tu nie ma czasu na nudę, bo każdy bohater ma coś ciekawego do zaoferowania, wzbudza w czytelniku emocje – niekoniecznie pozytywne, bo każdy z nich ma swoje za uszami i nie do końca da się lubić (a jeśli już, to raczej w bardzo przewrotny sposób). Tym, co ich wszystkich łączy, jest wojna, która wywarła ogromny wpływ na życie każdego z osobna. Wszyscy są spaczeni przez konflikt zbrojny, który odarł ich z marzeń, planów i oczekiwań. Dzięki wyborom, jakich dokonują, wydają się nam prawdziwi i… ludzcy.

Słowa, słowa… i intrygi

Cechą prozy Abercrombiego jest soczysty język, miejscami bardzo mocny i dosłowny. Opisy są bardzo plastyczne – nie tylko miejsc i krain, ale również rzezi i bitew. Abercrombie nie stroni od brutalnych i szczegółowo opisanych scen walk, dlatego jest to raczej lektura dla ludzi, którym nie przeszkadza czasem wulgarne i dosadne słownictwo. Jednak trzeba przyznać, że niewybredne sformułowania są umiejętnie wplecione w narrację i autor ich nie szasta nimi bez potrzeby.

Całości obrazu dopełniają skomplikowane, wielopiętrowe intrygi, w które zostają wplątani kolejni bohaterowie. Tu nic nie jest proste i oczywiste, a wiele wydarzeń ma dwoje drugie (a nawet i trzecie) dno, co doskonale jest widoczne w trzecim tomie cyklu, gdy okazuje się, że… Nie, nie zdradzę, co się okazuje, by nie psuć zabawy, ale przyznam, że takiego finału zwyczajnie się nie spodziewałam (a rzadko zdarza się mnie zaskoczyć).

Pierwsze prawo: czytamy!

Trylogia Abercrombiego jest lekturą obowiązkową dla tych, którzy lubią mocne i brutalne historie, intrygi i spiski. Kto się zaczytywał w “Grze o tron” polubi także “Pierwsze prawo”, tym bardziej, że jest to historia zamknięta w trzech tomach (jeśli komuś zasmakuje świat Abercrombiego może sięgnąć po kilka osobnych powieści osadzonych w tym uniwersum). To świat brutalny i niedający złudzeń co do natury człowieka, ale mimo tego bardzo pociągający i niepozwalający o sobie zapomnieć. I wart wracania do niego, by cieszyć się nietuzinkową historią.